Wuzhen – miasto magiczne


Kto lubi wycieczki zakladowe? No wlasnie. To troche meczaca forma integracji z kolegami z dzialu, taki niby-urlop niby-praca, trzeba sie przyzwoicie zachowywac i udawac, ze sie dobrze bawimy. A tu dzial Krzysia zaprosil nas na wycieczke do Wuzhen. Myslalam: kolejne miasto wodne jakich dziesiatki pod Szanghajem, tlumy turystow, tysiacletni smrodek i smazony ryz na sniadanie. Ale mus to mus. I tak upchnieci w jednym busie: dziewiec Chinek, jeden Chinczyk i nas dwoje ruszylismy w kierunku Wuzhen. Plus przewodnik i kierowca, ktory w ciagu dwugodzinnej jazdy zatrabil chyba z kilkaset razy.

Integracja 😉

Zabytkowa czesc Wuzhen polozona jest na wyspie, wiec wjazd mozliwy jest tylko lodka. Domy i hotele zostaly zbudowane na wodzie i ich okna prawie zawsze wychodza na ktorys z kanalow. Tak, jak okna naszego pokoju hotelowego. Budzisz sie, a pod oknem parkuje lodka. Sam hotel byl bardzo ciekawy, bo umiejetne wtopiony w stara architekture. Od frontu wygladal jak maly stary domek, ale w srodku ciagnal sie dlugim oszklonym korytarzem przez ponad sto pokoi. Jakis architekt naprawde zadal sobie trudu, aby wybudowac cos takiego w tym miejscu!

Aby zapobiec niszczeniu starozytnych budynkow, mieszkancow jakis czas temu przeprowadzono do nowej czesci miasta. Teraz przyjezdzaja na wyspe wylacznie do pracy w turystyce.. Dlatego mila niespodzianka bylo odkrycie na na jednej z bocznych uliczek lokalnego klubu seniora, w ktorym kwitlo zycie miejscowych emerytow. Cos na styl naszej wiejskiej karczmy, tyle ze zamiast gorzalki strumieniami lala sie… herbata. Troche sie zdziwilismy, bo przeciez wstep na wyspe byl platny, a mieszkancy przesiedleni. Dowiedzielismy sie, ze dziadki dostaly od wladz karty chipowe aby moc nadal odwiedzac stara czesc miasta.

Herbatka w domu seniora

W miasteczku jest dosc atrakcji na caly weekend. Jest kilka muzeow pokazujacych chinskie zwyczaje, m.in. tradycyjny dom weselny. Jest stara odlewnia, gdzie recznie odlewane sa noze i miski. Jest tez jedna z najbardziej znanych w Chinach manufaktur sosu sojowego. Sos kisi sie w miskach przykrytych trojkatnymi daszkami, a placyk zdobia, nie wiedziec czemu, zamarynowane kaczkowe wisielce.

Kaczki w sosie sojowym jak okiem siegnac

Ponadstuletnia forma odlewnicza

Ale najwieksze wrazenie zrobilo na mnie museum wiazania stop. Przez tysiaclecia chinskim dziewczynkom masakrowano stopy, aby nie urosly. Owijano je szmatkami po to, by uzyskac specyficzny ksztalt przypominajacy kwiat lotosu. Zgodnie stwierdzilismy, ze te stopy bardziej niz kwiat przypominaja kopyta potwora. Idealna chinska stopa musiala bowiem byc krotka a wysoka – najlepiej trzycalowa!!!! Podbicie wysokie na kilka centymetrow, a palce przeuniete pod spod stopy. I jeszcze musiala byc z przodu zaostrzona w szpic… Biedne kobitki ledwo mogly chodzic, ale czego sie nie robi dla urody! Niestety, w muzeum fukajace strazniczki nie pozwolily nam robic zdjec zmasakrowanych stopek wiec mamy tylko jedno z pobliskiego sklepiku…

To nie buciki dzieciece, a obuwie calkiem doroslej chinskiej pieknisi

Obcokrajowcow w Wuzhen przez caly weekend spotkalismy tylko kilku. Mimo wszystko miasto zadaje sobie trud, aby zapewnic ulubione rozrywki obcokrajowcow, takie jak masaz czy – o moj Boze! – KAWA! I to taka z prawdziwego zdarzenia, co na chinskiej prowincji graniczy niemal z cudem. Delektowalam sie taka w nadrzecznej kafejce. Jest nawet piekarnia udajaca zachodnia, w ktorej niestety wrazenia wzrokowe zdecydowanie przewyzszaja smakowe. Kupiony kawalek ciastka wyladowal w koszu na smieci.

Kicia z Wuzhen korzysta z ostatnich promienii slonca

Ma sie rozumiec, ze nie brakowalo tez ulubionych rozrywek Chinczykow – jedzenia i karaoke. Pozytywnie zapadly nam w pamiec ryzowe slodkosci, negatywnie – regionalne trunki. Liczylismy na chinskie winko, a dostalismy jakas ciepla kilkudziesiecioprocentowa wodke. Problem polega na tym, ze w jezyku chinskim jedno i to samo slowo oznacza „alkohol” i „wino”. Zamawiajac biale wino dostajesz wiec czesto bialy wysokoprocentowy trunek.

Ubijanie ryzu na ciasteczka ryzowe

Po raz pierwszy mialam tez okazje powydzierac sie na chinskim karaoke. Jest to bez watpienia rozrywka numer 1 wszystkich Chinczykow. Oni nie spedzaja wieczorow w barach, tylko wynajmuja pokoj z naglosnieniem i mikrofonem. Tak zwane KTV sa wszedzie, w kazdej chinskiej dziurze. I co jeszcze dziwniejsze, Chinczycy rwa sie do spiewania, znaja na pamiec cale teksty, dra sie w nieboglosy. Troche mnie to zdziwilo, bo jakos nie kojarzylam Azjatow z wyjatkowa muzykalnoscia. A jednak dziewczynom z firmy spiewanie wychodzilo calkiem dobrze, a spiewaly wszystko, od komunistycznych hymnow po rodzimy hip hop.

Obowiazkowe karaoke

Po odspiewaniu Micheala Jacksona I Last Christmas wybralismy sie jeszcze na wieczorny spacer podelektowac sie tak uteskniona po rocznym pobycie w Szanghaju cisza.

Wuzhen noca jest puste…

… I dobrze!

Wszystkim polskim szanghajczykom polecam wycieczke do Wuzhen, zwlaszcza poza sezonem. Mozna sie po prostu powloczyc po waskich uliczkach, zajrzec do nastrojowych sklepikow, a na koniec skoczyc na masaz. Zdecydowanie polecam tez spacer poznym wieczorem, kiedy nie ma turystow, a skape podswietlenie drewnianych domow stwarza magiczna atmosfere…

Sklepik z grzebieniami

Waskie uliczki pamietaja starozytnych mieszkancow

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz